niedziela, 7 lutego 2010

Saga Zmierzch - zniewalający Edward w komercyjnym chłamie

Nie chciałam, żeby tak się skończyło. Moim postanowieniem było nie dać się tej serii, gdyż jako bestseller na pewno wciąga, jako książka, na pewno jest beznadziejnie głupia. Po wielu namowach ze strony siostry, w połowie ferii zaczęłam czytać. Siedziałam i chłonęłam kolejne strony. Mało jadłam, zasypiałam po 2, nic nie zrobiłam pożytecznego. Co prawda, były to ferie, byłam chora, ale miałam ten czas spożytkować inaczej. Ale trudno. Dobrnęłam do 3 części i czekam na ostatnią. W zasadzie rozumiem rzeszę nastolatek, które zakochują się w bohaterze, nie mogą się doczekać kolejnych części. Kiedy trwała moda na Harrego Pottera, ten cykl miał przynajmniej ciekawą fabułę, a gierki miłosne były jednym, urozmaicającym wątkiem. Tutaj pseudo miłość jest chyba najważniejszą rzeczą, której dopatrzyłam się podczas lektury. Opiekuńczość edwarda, jego podejście do dziewczyny jest tak piękne, że aż niemożliwe. Jest to chwyt, który przyciągnął tłum wielbicielek. Faktem jest, że straciłam 2 tygodnie na coś, co nie ma żadnej przyszłości. Ale przynajmniej mogę bez oporów powiedzieć: ta książka rzuca czar, który na mnie nie działa.

1 komentarz:

  1. Saga Zmierzch powstała tylko i wyłącznie pod komercję i tylko po to.

    OdpowiedzUsuń