piątek, 28 sierpnia 2009

Za dużo polskiego.

Nigdy nie przepadałam za polską twórczością filmową. Oczywiście - można znaleźć dobre filmy, ale nie zdarza sięto bardzo często. I dlatego, czasem oglądałam. Nie powiem, żeby to była jakaś wybitnie inteligentna rozrywka, ale cóż... chodziłam, płaciłam, czasem wypożyczałam dvd. Ale koniec! Definitywny stop paranoi. To, co opanowało teraz polski rynek, można nazwać jedynie jakąś studnią tępych, powtarzających się, takich samych historii. Oto dlaczego tak mówię. Dawno temu oglądałam film:"U pana Boga za piecem". Świetny film, życzę więcej takich dobrych filmów polskim reżyserom. Już II cz. tego pomysłu, była przesadzona, przez ten serial o tym samym tytule, stracił swój smaczek. Ale najnowszy tytuł, to już porażka na całej linii. Kompromitacja aktorów, kompromitacja reżysera, kompromitacja wszystkich osób, pracujących nad tym filmem. Całkowita strata czasu. Po tym filmie jeszcze długo będę dochodzić do siebie. Przed chwilą obejrzałam Happy go lucky - czyli co nas uszczęśliwia" i to, co jest typowym anglojęzycznym filmem, jest niebem w porównaniu do polskich bohomazów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz